BUNNAHABHAIN XII
Szkocja, Region Islay
Choć grzecznym chłopcem w tym roku na pewno nie byłem to prezent, który znalazłem pod choinką oznacza, że są gorsi na tym świecie ode mnie więc w ramach uznania za moją „nienaganną” postawę mogę się napić wykwintnej whisky. Swoją drogą muszę mieć duży kredyt zaufania u pewnego brodatego starca gdzieś tam na górze.
Butelka z klasą, trunek sprawia wrażenie bardzo luksusowego – lubię taką prezentację. Żałuję tylko że nie widać barwy substancji, która znajduje się w środku bo informacja na etykiecie NATURAL COLOUR UN-CHILLFILTERED wręcz zachęca do zapoznania się z jej kolorem. Na szczęście są na to sposoby i już po chwili słyszę dźwięk korka wyskakującego z szyjki butelki (uwielbiam ten moment!) i moim oczom ukazuje się ładna bursztynowa szkocka.
Nos – lotna, lekko winna, bogaty zapach dojrzałych owoców, orzechów, karmelu oraz delikatnego dymnego akcentu
Smak – fajnie rozwija się z kropelką wody, wyczuwam suszone owoce, nuty kwiatowe i drzewne oraz trochę słodu.
Finisz – długi, jakby gorzka czekolada z orzechami, ciekawy, ostry i pieprzny w końcowej fazie
W trzech zdaniach: bardzo wyrazista whisky ale koniecznie dodaj kroplę wody zanim skosztujesz. Daleko jej do owocowych przyjemniaczków z regionu Speyside ale też nie ma w niej takiego dymu i torfu charakterystycznego dla regionu Islay.
Początkowo literowałem nazwę znajdującą się na etykiecie jak przedszkolak, teraz obudź mnie w środku nocy a wypowiem Bunnahabhain bez zająknięcia 🙂
Zawartość alkoholu 46,3% , cena ok 200zł
Moja ocena 5/10