GLENDRONACH Peated
Szkocja, Speyside
Gdy tylko w mediach branżowych pojawiła się informacja o torfowej wersji GD, pomyślałem że to jakiś żart. Od zawsze bowiem GD kojarzył mi się z oleistą substancją o przepięknej naturalnej barwie wynikającej z solidnych beczek po sherry, a także z pięknie zbalansowaną słodyczą. Gdy otworzyłem szerzej oczy i okazało się, że zapowiedź ta z żartem nie ma nic wspólnego, stwierdziłem, że muszę mieć tą whisky. Nie tylko dlatego, że jestem fanem tej gorzelni ale także przez pryzmat sherry i torfu, które miłuję tak samo razem jak i każde z osobna. Zajęło mi to co prawda trochę czasu ale w końcu jest i pręży swoje muscle na barkowej półce.
Jesienią minie rok od premiery tej whisky na rynku. Destylaty przez pierwsze lata starzone były w beczkach po bourbonie, a na ostatnie miesiące przelane zostały do beczek po sherry Pedro Ximenez i Oloroso.
Nos – lekko dymny z akcentem skóry i tytoniu oraz ananasa, miodu, kawy a także wanilii
Smak – słodki z delikatnym torfem, marcepanem, czekoladą, czerwonym winogronem, akcentami ziemnymi oraz śladami pieprzu
Finisz – średniej długości, słodki z nutami dymu torfowego
W trzech zdaniach: Glendronach to jedna z moich ulubionych destylarni, pisałem o tym już nie raz. Eksperyment z torfem, podczas gdy do tej pory skupiano się głównie na jakości beczek po sherry, nie do końca do mnie przemawia. Można tu znaleźć trochę przyjemności jednak w tym przypadku zdecydowanie pozostaję wierny tradycji.
Zawartość alkoholu 46%, cena ok 190zł
Moja ocena 3/10